W październiku duński koncern European Energy ogłosił, że moc ich instalacji OZE wybudowanych w Polsce przekroczyła 130 MW. Okazuje się, że plany spółki są znacznie większe.
— Naszym celem jest nie tylko budowa farm wiatrowych i fotowoltaicznych. To pierwszy krok w stronę głębszej transformacji gospodarki, która obejmie energetykę, przemysł i transport. W Danii budujemy właśnie największą na świecie komercyjną fabrykę ekologicznego metanolu, który wytwarzany będzie na bazie zielonego wodoru. Będzie on wykorzystywany jako paliwo do statków i surowiec do produkcji plastików — mówi Business Insiderowi Olga Sypuła, szefowa European Energy w Polsce.
— To jest przyszłość, bo niedługo jakakolwiek produkcja tworzyw sztucznych, także w Polsce, nie będzie mogła się odbywać bez wodoru i paliw syntetycznych. Jeśli nie zainwestujemy jako kraj w ten obszar, to wkrótce krajowi wytwórcy nie będą w stanie eksportować swoich produktów z powodu wysokiego śladu węglowego. Cele klimatyczne Unii Europejskiej są jasno wytyczone i producenci muszą się do tego dostosować — przekonuje.
Fabryka e-metanolu European Energy powstaje w duńskim Kassø i ma ruszyć w pierwszej połowie 2024 r. Zakład będzie zasilany energią z farmy fotowoltaicznej o mocy 304 MW, która już rozpoczęła produkcję. Jeszcze w tym roku zainstalowany zostanie tam elektrolizer o mocy 52 MW do produkcji wodoru. Następnie zielony wodór będzie przerabiany na paliwa syntetyczne, w tym metanol.
Table of Contents
ToggleCzytaj także w BUSINESS INSIDER
Firma ma już podpisane umowy na sprzedaż gotowych produktów m.in. z potentatem transportu morskiego grupą Maersk, koncernem farmaceutycznym Novo Nordisk i producentem klocków Lego. Wykorzystanie e-metanolu umożliwi tym firmom obniżenie emisji dwutlenku węgla pochodzącego z paliw kopalnych. Dodatkowo instalacja European Energy będzie produkować nadwyżkę ciepła, która zostanie wykorzystana do ogrzewania lokalnej gminy.
W przyszłości fabryka wodoru i paliw syntetycznych może też stanąć w Polsce. European Energy już szuka możliwości inwestycyjnych w naszym kraju.
— Wodór jest gazem, który trudno magazynować i transportować. Dlatego nie zatrzymujemy się na produkcji wodoru, ale przetwarzamy go dalej na paliwa, które znacznie łatwiej przewozić. Myślimy o takiej instalacji także na polskim wybrzeżu. Otworzyliśmy biuro w Gdyni, które będzie nadzorowało nasze wodorowe projekty. W pierwszej kolejności planujemy postawienie tam elektrolizera z instalacją do odsalania wody morskiej. Woda jest niezbędna do produkcji wodoru, dlatego chcemy wykorzystać do tego Bałtyk. To pionierski projekt, pilotażowy, który pokaże nam dopiero, ile produkcja wodoru z wykorzystaniem odsolonej wody morskiej będzie nas kosztować. Bo przecież na koniec dnia chodzi o to, by wodór był jak najtańszy — wyjaśnia Sypuła.
W Polsce polityka wodorowa dopiero się kształtuje. — Trochę obawiam się, czy biznes ten nie zostanie obciążony nadmiernymi regulacjami. Mam jednak nadzieję, że polski rząd uzna, że produkcja zielonego wodoru to obszar, który warto wspierać i inwestycje ruszą wkrótce pełną parą tak, jak ma to miejsce w innych krajach — podkreśla Sypuła.
Zapchane sieci, zablokowane KPO
Firma jest już obecna w naszym kraju jako inwestor farm wiatrowych i fotowoltaicznych. W tej chwili ma zainstalowane 130 MW i rozwija portfolio projektów o łącznej mocy ponad 5 GW. Apetyt ma znacznie większy. Problem w tym, że możliwości dalszego rozwoju są już mocno ograniczone z powodu niewydolnych sieci energetycznych.
— W portfelu mamy projekty OZE o łącznej mocy 5 GW. W tym są wiatraki, fotowoltaika, ale też magazyny energii. Okazuje się jednak, że nie ma już możliwości przyłączania do sieci kolejnych instalacji. To, z czym się dziś zmagamy — i dotyczy to wszystkich inwestorów i deweloperów farm — to fala odmów w odpowiedzi na nasze wnioski o wydanie warunków przyłączenia do sieci. Rozbudowa infrastruktury sieciowej jest konieczna, ale to potrwa długie lata. Te inwestycje powinny ruszyć przynajmniej 10 lat temu, bylibyśmy wtedy w zupełnie innym miejscu — podkreśla Sypuła.
Wskazuje też kolejną rzecz, która blokuje inwestycje w OZE, czyli brak środków z Krajowego Planu Odbudowy. — Przecież ich ogromna część ma popłynąć na transformację energetyczną. Te pieniądze leżą i czekają na inwestorów. Obawiam się, że część z planowanych projektów w ramach KPO nie zostanie zrealizowana, bo kilka lat temu, gdy pisano biznesplany, sytuacja była zupełnie inna, koszty materiałów i prac budowlanych były na zupełnie innym poziomie. Jednakże gospodarka i inwestorzy z niecierpliwością czekają na odblokowanie środków z KPO — podkreśla szefowa European Energy w Polsce.