Decyzja Marriotta spowodowała m.in. odcięcie obiektu od globalnego systemu rezerwacyjnego, co wpłynęło na możliwość przyjmowania gości. Umowa miała obowiązywać do 2044 r., ale Amerykanie zdecydowali inaczej. Kierownictwo LIM Center, które zarządza również biurami, sklepami i lokalami gastronomicznymi w budynku, było zaskoczone decyzją.
Ani Marriott, ani LIM Center nie ujawnili przyczyn rozstania, jednak media branżowe spekulują, że spór dotyczył rozliczeń z czasów pandemii. Pomiędzy obiema stronami toczy się obecnie sprawa sądowa.
— Musieliśmy z godziny na godzinę zażegnać kryzys. Pracujemy nad tym non stop od 48 godzin — przyznaje prezes LIM Center, Mariusz Bres w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. Wszyscy pracownicy hotelu byli zatrudnieni przez LIM Center, co pozwala na utrzymanie działania hotelu bez większych zakłóceń.
Dalszy ciąg tekstu pod materiałem wideo
Table of Contents
ToggleCzytaj także w BUSINESS INSIDER
— Bez gorsetu narzucanego przez Marriotta będziemy mogli nawet zdziałać więcej — deklaruje Bres. — Zawsze świadczyliśmy usługi na najwyższym poziomie, nawet przewyższając standardy samego Marriotta — dodaje.
Hotel prezydencki
LIM Center rozważa różne opcje zarządzania hotelem, w tym możliwość współpracy z innymi sieciami hotelowymi lub prowadzenie obiektu pod własną marką. W międzyczasie, spółka musi usunąć logotypy Marriotta z fasady i wnętrz budynku, co może potrwać kilka tygodni. Prezes Bres potwierdził, że nowa nazwa obiektu to Warsaw Presidential Hotel, czyli Hotel Prezydencki w Warszawie.
Czytaj też: Pierwszy powiew luksusu po czasach PRL-u. Ludzie podglądali go przez szpary w ogrodzeniu
Nowa nazwa hotelu nawiązuje do jego prestiżowych gości, w tym prezydentów Stanów Zjednoczonych, takich jak George W. Bush, Bill Clinton, Barack Obama, Donald Trump i Joe Biden. — Było to przynajmniej kilkunastu prezydentów. Jeśli doliczyć premierów i koronowane głowy, będzie ich kilkudziesięciu — podkreśla Bres.