— Nvidia wciąż inwestuje w Europie. Zatrudniamy wielu inżynierów w różnych krajach na kontynencie, jest ich naprawdę wielu. I wciąż zatrudniamy więcej —mówił w odpowiedzi na pytania Business Insidera Deepu Talla, wiceprezes i dyrektor generalny ds. Robotyki i Edge Computing w Nvidii podczas otwarcia nowego hubu Universal Robots w duńskim Odense.
W co konkretnie? — Większość naszych inwestycji dotyczy ludzi i badań – wskazywał. — Znaczna część naszych prac badawczych nad autonomicznymi pojazdami, które są związane z robotyką, odbywa się w Monachium. Mamy tam dużą bazę, ze względu na obecność tam przemysłu motoryzacyjnego – dodawał Talla.
— Podobnie, niektóre zespoły badawcze mamy na przykład w Zurychu, gdzie istnieje masa krytyczna, która pozwala na realizację takich projektów – mówił.
To odpowiedź wpisująca się we wcześniejsze doniesienia o obecności firmy w Europie. — Powiedziałbym, że inwestycje w Europie są niezwykle prawdopodobne, a powodem tego jest to, że Nvidia pragnie być międzynarodową firmą o zasięgu globalnym – zapewniał w ubiegłym roku prezes firmy Jen-Hsun Huang.
Table of Contents
ToggleCzytaj także w BUSINESS INSIDER
Na razie jednak firma nie zaprezentowała tak szerokiego planu inwestycyjnego jak choćby amerykański Intel. W czerwcu procesorowy potentat ogłosił, że zainwestuje 33 mld euro w fabryki w Europie – przede wszystkim w Niemczech i Francji, ale również Irlandii, Włoszech, Polsce i Hiszpanii.
Deepu Talla dopytywany o to, czy barierą dla realizacji projektów firmy w Europie może być choćby trudna sytuacja na rynku pracy (wysokie koszty oraz deficyty siły roboczej) wskazał, że nie obawia się tych przeszkód.
— To, co robimy jest wysoce intelektualne, to nie jest sama produkcja, to zupełnie inny rodzaj pracy. Fakt, że mówimy o najnowocześniejszych technologiach, sprawia, że koncentrujemy się na umiejętnościach i talencie naszych kadr, a nie kosztach – mówił.
Dalsza część artykułu pod wideo:
Produkcja w Chinach nie zawsze opłacalna
— Model polegający na tym, że coś zaprojektujmy tutaj, a potem wyprodukujemy wszystko w Chinach lub gdzie indziej, jest już przestarzały. Żyjemy w świecie bardzo wysokiej zmienności. Dla producentów opłacalne jest wytwarzanie rzeczy bliżej miejsca, w którym je projektują. Dlatego uważam, że kraje takie jak Niemcy wciąż są niezwykle atrakcyjne – mówił z kolei podczas spotkania z dziennikarzami Ujjwal Kumar, prezes Teradyne Robotics.
O tym, że Stary Kontynent wcale nie musi godzić się z porażką z USA czy Chinami wskazywał również Rainer Brehm, prezes Siemens Factory Automation. Jak twierdził, wysokie uzwiązkowienie i sytuacja na rynku pracy paradoksalnie może sprzyjać automatyzacji w tej części świata. Efekty rozwoju technologicznego są bowiem zbieżne z oczekiwaniami związków zawodowych.
— Europa z politycznej i strategicznej perspektywy chce pozostać dużym ośrodkiem produkcyjnym. Jedyną ścieżką, by to osiągnąć jest utrzymanie konkurencyjności, które musi być zgodne z oczekiwaniami dotyczącymi standardów i komfortu pracy. Wydaje się więc, że poszukiwanie rozwiązań takich jak inteligentne roboty jest naturalną ścieżką, która odciąży pracowników od powtarzalnych, brudnych i niebezpiecznych czynności, dzięki czemu będą oni mogli skupić się na bardziej satysfakcjonujących zadaniach. W ten sposób postrzegam Europę jako bardzo korzystny rynek automatyzacji – ocenił Brehm.
Europa wciąż w grze
Przedstawiciel Siemensa wskazał jednak, że nie wszystko jest idealne i kłopotem dla europejskiego biznesu jest zbyt wielka liczba regulacji. — Przemysłowi trudno jest naprawdę przestrzegać wszystkich tych przepisów. Nie mówię teraz o tak dużej firmie jak Siemens, bo my prawdopodobnie możemy się do nich dostosować. Bardziej martwię się o małe i średnie przedsiębiorstwa, ponieważ, aby podołać wymogom, musisz niekiedy mieć pięć-siedem osób, które naprawdę to rozumieją. A jeśli łącznie zatrudniasz 150-200 osób, to taka liczba dodatkowego personelu już ciąży na twojej konkurencyjności. Z kolei, jeśli tego nie zrobisz, możesz wypaść z rynku z powodu niestosowania się do nowych przepisów. Musimy lepiej radzić sobie w Europie z tym wyzwaniem – argumentował.