Szukaj
Close this search box.

Tak lekarze biorą kasę od wielkich firm. Dziesiątki milionów złotych [TYLKO U NAS]

Tak lekarze biorą kasę od wielkich firm. Dziesiątki milionów złotych [TYLKO U NAS]

532 mln zł transferów na „działalność badawczo-rozwojową” wyasygnowały w 2023 r. firmy farmaceutyczne z zagranicy i polski z przeznaczeniem dla polskich lekarzy, firm konsultingowych, zrzeszeń lekarskich i pielęgniarskich oraz fundacji — wynika z naszego podsumowania danych ujawnionych przez 20 firm z sektora. Z tego około jedna trzecia trafiła do lekarzy, a to za usługi, a to na opłacenie zwykle zagranicznych i nietanich szkoleń i sympozjów.

Zobacz także: Emerytura w wieku 67, 70, 80 lat? Zapomnij. Oto wiek emerytalny przyszłości

Krajowe firmy farmaceutyczne też prowadzą politykę transferowania środków do lekarzy i instytucji służby zdrowia, jest to jednak margines. Według danych zebranych przez Polski Związek Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego krajowe podmioty wydały na takie cele 23 mln zł spośród 532 mln zł, czyli nieco ponad 4 proc.

Przejrzeliśmy raporty przejrzystości 20 wielkich firm — w większości są to światowe giganty — i możemy powiedzieć, że to potężne źródło finansowania życia wielu polskich lekarzy.

Mniejsze lub większe środki dostają od nich tysiące lekarzy, część z nich zastrzegła, żeby nie podawać ich nazwisk. Dla przykładu Pfizer informuje, że w jego przypadku zastrzegło to sobie łącznie aż 968 doktorów i profesorów, w Astra Zeneca 2,4 tys. i podobna liczba w Boehringer Ingelheim, w Angelini Pharma ponad tysiąc, a w Novartis prawie 900. Mimo tego na listach są jeszcze tysiące nazwisk z konkretnymi kwotami przekazanymi na ich rzecz przez „big pharmę”. Przyjrzyjmy się rekordzistom.

Lider dostał 179 tys. zł

I tak największą kwotę od jednego koncernu dostał wrocławski właściciel prywatnej praktyki lekarskiej, któremu Glaxo Smithkline przetransferowało w ub.r. 116 tys. zł za świadczone dla koncernu usługi, z tego 109 tys. w formie wynagrodzenia.

Na drugim miejscu jest lekarka, pediatra oddziału obserwacyjno-zakaźnego firmy Medycyna Prywatna w Poznaniu, która otrzymała 102 tys. zł, z czego 100 tys. zł w formie wynagrodzenia. Też od Glaxo Smithkline.

Na trzecim jest lekarz oddziału nefrologii, chorób wewnętrznych i medycyny rodzinnej Szpitala Bielańskiego w Warszawie. Od AstraZeneca otrzymał transfery w wysokości 96 tys. zł, w tym 63 tys. jako wynagrodzenie za usługi, a 27 tys. jako refundacja kosztów podróży i hoteli plus 5 tys. zł opłat rejestracyjnych podczas organizowanego przez farmaceutyczną firmę wyjazdu szkoleniowego.

Ex aequo z nim jest poznański lekarz onkolog z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. W tym przypadku nie sama AstraZeneca była jednak dostarczycielem dodatkowych przychodów. Ten sam lekarz z innego miejsca pracy, a konkretnie z prywatnej praktyki, pobierał środki od innego koncernu. Od GlaxoSmithkline dostał 83 tys. zł, głównie w formie wynagrodzenia. Łącznie mógł się cieszyć w ciągu ub.r. ze 179 tys. zł dodatkowych dochodów, tj. poza tymi z pracy w szpitalu i prywatnej praktyce. To daje mu pozycję oficjalnego lidera w stawce lekarskiej w Polsce pod względem zarobków pobieranych od koncernów farmaceutycznych.

Z osób publicznych, z transferów od Pfizera korzystał np. obecny szef Głównego Inspektoratu Sanitarnego, dr Paweł Grzesiowski, który dostał w 2021 r. od GSK 35 tys. zł w formie wynagrodzenia, a w kolejnym roku prawie 7 tys. zł.

Czytaj też: Skandal z cateringiem w szpitalach. GIS: inspekcja sanitarna jest jak bezzębny trójząb

Od trzech naraz

Znaleźliśmy też dwóch rekordzistów, ale nie jeśli chodzi o wartość, a o liczbę koncernów, które im płacą. W trzech różnych miejscach pracy uznany pulmonolog i alergolog z Łodzi pobierał transfery od trzech firm: Glaxo, AstraZeneza oraz Angelini Pharma. Łącznie dostał 107 tys. zł w ciągu roku.

Dalszy ciąg tekstu pod materiałem wideo

W kilku różnych miejscach pracuje też onkolog z Warszawy, pracownik m.in. Polskiego Towarzystwa Chirurgiczno-Onkologicznego i wypłaty pobrał w ub.r. od trzech różnych koncernów: Pierre Fabre, Novartis i Bristol Myers Squibb. Łącznie było tego 79 tys. zł. Z tego można nawet wysnuć wniosek, w jaki sposób dochodzi do zawierania podobnych umów.

Nierzadko oczekując w kolejce na wizytę do lekarza np. internisty, zdarzyło się wszystkim zapewne przepuścić osoby przyjmowane przez lekarzy poza kolejnością, tak „na chwilkę”. Wchodzą z jakąś teczką z dokumentami i zaraz wychodzą. Jest duże prawdopodobieństwo, że są to właśnie przedstawiciele firm farmaceutycznych.

Nie jest przy tym tak, że wszyscy lekarze otrzymują „kokosy”. Zazwyczaj są to kwoty rzędu tysiąca złotych rocznie na lekarza, a tylko część dostaje naprawdę spore pieniądze, miły dodatek do standardowej pensji w przychodni czy szpitalu.

Podróże kształcą

Ciekawe są też praktyki poszczególnych koncernów. Niektóre ewidentnie preferują doszkalanie lekarzy w atrakcyjnych miejscach, zamiast płacić wynagrodzenie. I tak japońska Takeda Pharma czterem polskim lekarzom zafundowała wyjazdy — prawdopodobnie do Japonii — warte ponad 40 tys. zł.

Czytaj też: Polska jest prawdziwą potęgą, jeśli chodzi o szpitalne łóżka

Najwięcej skorzystała lekarka gastrolog ze szpitala przy ul. Wołoskiej w Warszawie, której Takada sfinansowała podróże i hotele za łącznie 71 tys. zł. Za 50 tys. zł podróżowała na koszt Japończyków również lekarka gastrolog, tyle że pracująca w Międzychodzie.

Ewidentnie koncernowi zależy na tym, żeby polscy pacjenci gastrologiczni leczyli się ich lekami.

Nie tylko lekarze

Jak wspomnieliśmy wyżej, lekarze dostają tylko część transferów od firm farmaceutycznych do lecznictwa w Polsce. Badanie PZPPF wykazało, że do lekarzy trafia 35 proc. z polskich firm, a do podmiotów instytucjonalnych 63 proc. Wśród tych ostatnich są organizacje zrzeszające lekarzy, pielęgniarki, ale też firmy prywatne, które świadczą różnego rodzaju usługi.

I tak najczęściej w sprawozdaniach wśród firm, które dostają duże pieniądze, przewija się nazwa spółki Termedia. Powyżej 500 tys. zł w ciągu roku płacili jej: Pfizer, GSK, AstraZeneca, Lilly i Boehringer Ingelheim. Łącznie, spółka dostała z tego tytułu 3,1 mln zł w formie umów sponsoringu lub wynagrodzeń.

Czytaj też: Polskie szpitale z AI. „Różnica jest odczuwalna natychmiast po wejściu na salę operacyjną” [WYWIAD]

Termedia to wydawca czasopism i książek medycznych, a m.in.: „Postępy Dermatologii i Alergologii”, „Postępy w Kardiologii Interwencyjnej”, „Postępy Psychiatrii i Neurologii” i „Alergologia Polska — Polish Journal of Allergology”, „Menedżer Zdrowia”, „Pediatria Polska — Polish Journal of Paediatrics”, „Pielęgniarstwo w Opiece Długoterminowej” i wiele innych.

Największym wartościowo odbiorcą zleceń od „wielkiej farmaceutyki” był Narodowy Instytut Onkologii w Warszawie. Państwowa placówka otrzymała łącznie 4,2 mln zł od: Pfizera, AstraZeneca i Mercka jako darowizny (1,4 mln zł) i wynagrodzenie za usługi (2,5 mln zł). Laboratorium Oncogene Diagnostics Laboratorium w Krakowie otrzymało niewiele mniejszą kwotę, bo 4,1 mln zł od Astra Zeneca.

Wspominaliśmy wyżej, że nie tylko zagraniczne potęgi farmaceutyki transferowały do polskich lekarzy, instytutów, szpitali i fundacji pieniądze, realizując własne cele, ale robili to też polscy producenci leków. Polpharma dla przedstawicieli zawodów medycznych przeznaczyła 4 mln zł, a Adamed 0,8 mln zł.

Wysłaliśmy do Ministerstwa Zdrowia prośbę o komentarz do powyższych danych. Skoro koncerny z taką, a nie inną formą promocji swoich produktów próbują trafić do lekarzy, a nie pacjentów, to znaczy, że o zakupie nie decyduje zazwyczaj pacjent, ale właśnie lekarz. Dodatkowo to nawet często nie pacjent musi płacić, ale większość pokrywana jest z refundacji, a tę państwo finansuje z podatków i ze składek zdrowotnych. Stąd pytanie do ministerstwa o komentarz. Odpowiedź opublikujemy po jej otrzymaniu.

Autor: Jacek Frączyk, redaktor Business Insider Polska

Źródło https://businessinsider.com.pl/biznes/dziesiatki-milionow-zlotych-dla-polskich-lekarzy-koncerny-farmaceutyczne-nie/hm8sftf

Popularny