Komputery ze specjalnymi chipami do obsługi zadań związanych z przetwarzaniem AI są już na rynku. Niektórzy prezesi firm technologicznych twierdzą, że takie urządzenia to „najważniejszy moment od czasu pojawienia się sieci Wi-Fi”. Konsumenci również interesują się nowymi sprzętami, co potwierdzają rosnące wyniki sprzedaży komputerów osobistych. Podobnie wygląda to w segmencie smartfonów, gdzie wiele modeli ma już wbudowane pewne funkcje AI.
Pytanie jednak, czy konsumenci zdają sobie sprawę, że AI potrzebuje dostępu do konkretnych danych, aby realizować poszczególne zadania. I czy wiedzą, że te zadania często są realizowane w chmurze — dane użytkownika są więc przesyłane do sieci i opuszczają jego laptopa czy telefon. I tak komputer z systemem Windows może np. rejestrować zrzuty ekranowe, aby potem AI mogła coś dla nas odnaleźć, a smartfon z Androidem może słuchać rozmów w czasie rzeczywistym, by np. ostrzec przed oszustwem.
Czytaj też: Oto tajemnicza firma z wyceną na 5,5 miliarda dolarów. „Poufne umowy z korporacjami”
Table of Contents
ToggleAI a prywatność danych. Uzasadniona obawa
Funkcje wykorzystujące AI potrzebują dostępu do konkretnych danych. Jeśli np. zrobimy zdjęcie i chcemy je edytować z użyciem sztucznej inteligencji, musimy je udostępnić do edycji. Chcemy przygotować streszczenie e-maila? Musimy udostępnić jego treść. Zależy nam, aby zyskać najważniejsze wnioski z raportu PDF? Przekazujemy plik do wglądu sztucznej inteligencji.
Czytaj także w BUSINESS INSIDER
O ile więc AI ułatwia realizację wielu zadań, a część z nich znacząco przyspiesza lub w pełni automatyzuje, płacimy za to utratą prywatności. Spersonalizowane usługi, oparte na naszych konkretnych potrzebach, są możliwe tylko po udostępnieniu własnych danych, plików i dokumentów.
Niektóre funkcje AI, np. prosta edycja ostrości na zdjęciu, może odbywać się bezpośrednio na urządzeniu i w trybie offline. Wtedy dane nie trafiają w inne miejsce i pozostają w pamięci telefonu. Ale jeśli chcemy wykonać bardziej złożoną czynność, np. usunąć parę obiektów z tła, zmienić kolorystykę i dodać znajomego do fotografii, taka operacja może wymagać już dodatkowej mocy obliczeniowej i zostać „zlecona” do chmury. Wówczas zdjęcie zostaje wysłane na serwery danej firmy, tam realizowane są zmiany, i całość wraca do nas po edycji z powrotem do urządzenia. Wygodne, niemniej nasze dane opuszczają wtedy komputer czy telefon i są przetwarzane przez konkretną firmę. Czy później są natomiast usuwane? I czy nie służą np. do trenowania kolejnych algorytmów AI? Tutaj wszystko zależy już od polityki prywatności i bezpieczeństwa danej organizacji.
Niewykluczone więc, że kiedyś jeszcze zatęsknimy za urządzeniami, które nie wysyłały danych do chmury i wszystko, co robiliśmy, było przechowywane jedynie na dysku komputera lub w pamięci smartfona. Wiele osób ma jeszcze w pamięci wyciek danych z firmy iRobot, oferującej smart odkurzacze Roomba, które mapują pomieszczenia. Okazało się, że mapy tych pomieszczeń — konkretne zdjęcia — trafiają na serwery producenta i mogą też przedostać się do internetu.
Czytaj też: OpenAI wprowadza nową wersję ChatGPT. Jest szybsza i bezpieczniejsza
Z aplikacji do aplikacji
Gdyby tego było mało, AI zapewni też wykonywanie zadań, korzystając z danych z poszczególnych aplikacji. Docelowo ma to wyglądać tak, że jeśli np. zechcemy ustawić spotkanie online ze współpracownikiem i zlecimy to AI, odpowiednie narzędzie zyska dostęp do poczty e-mail, aby wysłać odpowiednią wiadomość, a także do kalendarza, by zaplanować spotkanie. Takie ułatwienia rodzą kolejne obawy. Nagle okaże się, że o wiele ważniejsze stanie się bezpieczeństwo pojedynczych aplikacji. Wystarczy, że w jednej dojdzie do jakiegoś wycieku danych lub ataku i może to zapewnić dostęp dla cyberprzestępców, by — wykorzystując AI — ci przedostali się z jednej aplikacji do drugiej i uzyskali konkretne dane.
Na jesień Apple planuje udostępnić Apple Intelligence dla swoich urządzeń. Siri zyska dostęp do różnych aplikacji, a sama AI będzie zintegrowana z wieloma funkcjami urządzeń. Producent podkreśla, że zadania są realizowane bezpośrednio na urządzeniu, niemniej niektóre — bardziej wymagające zadania — będą realizowane na zewnętrznych serwerach. Tam stosowane jest m.in. szyfrowanie danych i są one natychmiast usuwane po przetworzeniu. Jest to jednak dodatkowe miejsce, gdzie pojawią się nasze dokumenty i pliki. Coś, czego wcześniej nie było.
Jeśli chodzi o Microsoft, na rynku znajdziemy już laptopy z usługą Copilot+, w tym komputery Surface. Na komputerach możemy np. przepisywać dokumenty, generować obrazy graficzne, tworzyć streszczenia itp. Jest też funkcja Recall, która pomaga użytkownikom szybko znajdować dokumenty i pliki, nad którymi pracowali, w tym e-maile, które przeczytali lub strony internetowe, które przeglądali. Działania związane z AI są realizowane na dysku komputera, niemniej jeśli zostaną przejęte przez hakerów, mogą łatwo ujawnić ważne, poufne informacje. Microsoft na razie tak bardzo przestraszył się obaw o bezpieczeństwo Recall, że przełożył udostępnienie funkcji na bliżej nieokreślony termin. Zachęcamy do zapoznania się ze szczegółami o Recallu, bo pisaliśmy już o tym na Business Insiderze.
Google stosuje podobną politykę, a funkcja AI z Androida może np. przesłuchiwać rozmowy, aby wykrywać ewentualne oszustwa telefoniczne. Znajdziemy też Ask Photos, czyli narzędzie wymagające dostępu do chmury i internetu. Potrafi przeszukiwać bazy zdjęć i reaguje na polecenia głosowe. Np. możemy zapytać o to, kiedy robiliśmy remont w danym pokoju, i sztuczna inteligencja powinna odszukać odpowiednie zdjęcie (oczywiście przy założeniu, że je zarejestrowaliśmy). Firma wyjawiła, że w „rzadkich przypadkach” pracownicy będą mogli przeglądać zapytania do Ask Photos i dane ze zdjęć, by m.in. wykorzystywać te informacje do ulepszania aplikacji.
Nasuwa się prosty wniosek. Jeśli chcemy zapewnić sobie spokój i bezpieczeństwo, najlepiej będzie, gdy po prostu nie będziemy korzystać z tego typu funkcji. W przeciwnym razie wzrośnie ryzyko, że nasze dane zostaną odczytane czy obejrzane przez niepowołane osoby. Często bez naszej wiedzy i zgody.
Autor: Grzegorz Kubera, dziennikarz Business Insider Polska